czwartek, 24 czerwca 2021

Odpowiedź na pytanie dotyczące aborcji - ogólna obrona stanowiska obrony prawa do życia

Martin Hudáček - "Dziecko, które nigdy się nie narodziło"

Poniższy tekst napisałem w odpowiedzi na dość trudne (i ważne) pytanie znajomej osoby podczas ogólnej dyskusji o aborcji. Chciałem w nim przedstawić powody, dla których uważam, że aborcja zawsze jest złem i gwałtem zadanym najbardziej podstawowym prawu człowieka - prawu do życia. Pomyślałem, że choć tekst niedoszlifowany i z pewnością  nie wyczerpujący (pierwotnie nie pisałem go w końcu po to, by go publikować), to może warto się nim podzielić. Myślę, że potrzeba dzielenia się dobrymi argumentami przeciwko aborcji jest, i to pilna jak nigdy - właśnie dzisiaj przyjęto w Parlamencie Europejskim rezolucję nazywającą aborcję (czyli zwyczajnie zabójstwo nienarodzonego człowieka) "prawem kobiet". Jak to wpłynie na politykę w Unii, a szczególnie w Polsce, nie wiem. To wydarzenie przypomina nam jednak, że żyjemy w cywilizacji pędzącej ku absolutnym odwróceniu norm moralnych do góry nogami i jeśli nie zaczniemy na poważnie zastanawiać się, jak te drogie nam wartości bronić, stanowisko antyaborcyjne rychło zniknie z przestrzeni publicznej, a nawet w prywatnych rozmowach ciężko nam będzie stanąć w obronie prawa do życia nienarodzonych. Być może zatem moja poniższa "apologia" będzie dla kogoś pomocna, nawet jeśli w żadnym wypadku nie twierdzę, że odpowiada ona na wszystkie kontrargumenty lub rozważa wszystkie aspekty tego zagadnienia. Mam po prostu nadzieję, że tekst może stać się dla niektórych punktem wyjścia. Po bardziej solidne, uporządkowane i wnikliwe omówienie tematu, gorąco polecam "Przekonać do życia. Jak rozmawiać o aborcji" autorstwa Trenta Horna. Parę internetowych źródeł poleciłem też w innym swoim wpisie.

Tak czy inaczej, bez dalszego komentarza prezentuję więc poniżej moją odpowiedź w całości [z paroma dopiskami]:

*            *            *

"Do Ciebie mam pytanie następujące- mając świadomość, że Twoje dziecko urodzi się z wadą letalną, jakbyś postąpił? 12-13 letnia dziewczynka pada ofiarą brutalnego gwałtu, gdzie ojcem dziecka jest ojciec ofiary, jak zapatrujesz się na aborcję w takim wypadku? Może trochę ekstremalne przykłady ale po prostu jestem ciekawa odpowiedzi"

Odpowiedź na pierwsze pytanie jest o tyle mało wymierna, że łatwo jest odpowiedzieć czysto teoretycznie jakby się postąpiło, ale ciężko przewidzieć, jak by wyszło w praktyce. Powiem: "zrobię A", ale to pusta deklaracja i nie ma tego jak zweryfikować. Mogę raczej odpowiedzieć, co uważam, że powinienem i co bym chciał w tej sytuacji zrobić - chciałbym być spójny z tym, co uważam za obiektywnie słuszne. Co do drugiego pytania - bez wprowadzenia w podstawy moich przekonań odpowiedź nie tylko będzie niezrozumiała, ale może zabrzmieć też po prostu chłodno czy okrutnie. Tak więc cała odpowiedź będzie długa.

W jednym zdaniu - uważam, że nie ma okoliczności, w której możemy/mamy prawo pozbawiać życia niewinną istotę ludzką. Nie wystarczy oczywiście zadeklarować takiego przekonania, żeby stało się ono prawdziwe lub sensowne, dlatego wypiszę w formie listy argument, który mnie do tego zdania przekonuje - niekoniecznie po to, żeby Cię przekonywać, ale po to żeby pokazać na jakiej rozumowej podstawie żywię moje przekonania.

Musisz wybaczyć długość tej listy, ale chcę wyrażać się w tej delikatnej kwestii jak najbardziej precyzyjnie, aby ograniczyć możliwość nieporozumienia. To że wypisuje pedantycznie przesłanki i wnioski z nich płynące w postaci listy oczywiście nie znaczy samo w sobie, że mam rację (przesłanki mogą być błędne, albo też wnioski), ale pokaże (mam nadzieję) przejrzyście mój tok rozumowania.

  1. Kady człowiek ma prawa, prawa człowieka [dopisek: tu mogłoby być miejsce na szerszą dyskusję o tym, czym są prawa człowieka, skąd pochodzą i czy wyłącznie laicka ich koncepcja jest wystarczająca. Tu jednak dla prostoty opieram się na "prawach człowieka" w powszechnym, świeckim rozumieniu]
  2. Praw nie nadaje mu żadna władza, ani rząd - nie są zależne od drugiego człowieka (np. niewolnikom w południowych Stanach należała się wolność bo mieli do niej niezatarte prawo, nawet jeśli inni ludzie twierdzili, że go nie mają; mówi się też o łamaniu praw człowieka, rozumiejąc że ktoś narusza prawa, które inni rzeczywiście mają) – w innym wypadku człowiek miałby prawo je również odebrać
  3. Prawa nie powstają też przez pragnienia czy wolę osób – ktoś pragnący fortuny nie zyskuje w ten sposób prawa do bycia bogatym itp.
  4. Prawa nie są również zależne od świadomości ich posiadania - pacjenci w śpiączce lub obcokrajowiec nie znający języka ani przez to swoich praw w danym państwie mają takie same prawa jak inni, nawet jeśli nie są ich świadomi (w danym momencie lub ogólnie)
  5. Skoro żaden człowiek nie nadaje praw człowieka, ani nie powstają dzięki pragnieniom czy woli, ani nie zależą od świadomości ich posiadania, muszą być wrodzone.
  6. Skoro prawa są wrodzone, to wynikają po prostu z faktu bycia człowiekiem
  7. Bycie człowiekiem oznacza przynależność do gatunku ludzkiego, jako unikatowy osobnik z własnym kodem genetycznym (choć niekoniecznie wyjątkowym - zdarzają się bliźniaki jednojajowe)
  8. Powyższe cechy każdy człowiek posiada od momentu poczęcia
  9. W związku z powyższym, człowiek zaczyna istnieć od swojego poczęcia
  10. W związku z powyższym i w związku z punktem 6, człowiek zaczyna mieć prawa od poczęcia

  11. Prawa są różne, ale niektóre prawa zależą od innych, bardziej fundamentalnych (np. dajmy na to prawo do prowadzenia działalności gospodarczej zależy od prawa do własności, a prawa kobiet zależą od uznania wpierw ogólnych praw człowieka)
  12. Ważniejsze są prawa bardziej fundamentalne, bo ich utrata pozbawia człowieka również innych (naruszenie prawa bardziej fundamentalnego ma gorsze skutki, niż naruszenie prawa mniej fundamentalnego – choć oczywiście w obu wypadkach naruszenie będzie złe, różny będzie tylko stopień)
  13. W związku z powyższym, jeśli postanawiamy chronić prawa, to większa ochrona należy się tym bardziej fundamentalnym
  14. Najbardziej fundamentalne - od którego zależą inne - jest prawo do życia, w znaczeniu "pozostania przy życiu"; odbierając prawo do życia, podważa się wszystkie inne prawa, bo nie mając życia, nie można wykorzystywać innych praw (np. prawo do wolności i samostanowienia)
  15. W sytuacji, gdy mamy konflikt praw dwóch różnych osób i w każdym możliwym rozwiązaniu któreś musi zostać pokrzywdzone, nie można w żadnym wypadku poświęcać czyjegoś bardziej fundamentalnego prawa w imię ochrony drugiego, mniej fundamentalnego – nie oznacza to negowanie praw jednej osoby względem drugiej, ale uznanie pewnej hierarchii praw/wartości/dóbr.
  16. Jeśli p. 12 jest prawdziwy, znaczy to, że prawo do życia nawet w sytuacji konfliktu z prawami innej osoby – o ile nie jest to również prawo do życia – jest niepodważalne
  17. Wyjątkiem byłoby, gdyby konflikt wynikał ze świadomej agresji jednej z osób - np. w samoobronie można zaatakować, a nawet w ostateczności (gdy grozi utrata własnego życia) zabić napastnika
  18. Nienarodzony człowiek w łonie matki jest niewinny – nie wyrządza świadomej krzywdy matce, jego istnienie i miejsce przebywania jest poza jego kontrolą
  19. Nie mieści się w związku z tym w wyjątku z p. 17
  20. W związku z powyższym, niezależnie od okoliczności, prawo do życia nienarodzonej osoby jest niepodważalne. Innymi słowy, nie może mu nigdy zostać odebrane prawo do życia – wszelkie trudności, cierpienia i niesprawiedliwości wynikłe z jego zaistnienia muszą być rozwiązane/przepracowane inaczej, niż przez zakończenie jego życia.

Podsumowując, moje stanowisko przeciwko aborcji nie rodzi się z przekonania, że „kobiety nie mają prawa do decydowania o swoim ciele” albo „nie ma dobrych powodów na to, by nie chcieć być w ciąży”, tylko z zupełnie drugiej strony: „rozpatrzmy, czy nienarodzony jest człowiekiem; jeśli tak, to powinien mieć takie same nienaruszalne prawa, jak każdy z nas”. Innymi słowy, do wniosków nie doprowadza mnie negacja trudnych sytuacji albo zbywanie losu kobiet, tylko refleksja nad prawami również tych ludzi, którzy są znacznie mniej zauważalni.

Dodam też, że nie zgadzam się ani z moralnością opartą na tzw. minimalizowaniu kolektywnego cierpienia (czyli dobre jest to, co skutkuje najmniejszym cierpieniem u ogółu) ani z relatywizmem moralnym (że dobro lub zło czynu jest subiektywne i dla każdej osoby i w każdej wyjątkowej sytuacji będzie inne (choć wina, powaga czynu, skutki oczywiście będą zależeć)). Nie dam rady tego tutaj wyłuszczyć, ale po prostu chciałem to dodać jako wyjaśnienie, dlaczego przychylam się do rozumowania zakładającego, że jest mimo wszystka jakaś obiektywna i jasna odpowiedź, i dlaczego uważam, że powinniśmy się jej twardo trzymać. Jest duża szansa, że w tym przekonaniu się różnimy, ale na to nic nie poradzimy. Dodaję tylko tło, podstawowe założenia o moralności, z których wychodzę.

Przechodząc więc do tego, co wynika z tego dla mnie w praktyce. Naruszanie czyjegoś prawa jest zawsze złe, a uważam, że czynienie zła w imię osiągnięcia jakiegoś innego dobra jest niedopuszczalne i po prostu szkodliwe społecznie. W imię takiej racjonalizacji dokonuje się straszliwych czynów – np. zrzucenie bomby na Hiroshimę było tłumaczone koniecznością szybkiego skończenia wojny, aby uniknąć śmierci i cierpienia kolejnych setek tysięcy ludzi, albo torturowanie osób podejrzanych o terroryzm aby zdobyć od nich informację dzięki której można by powstrzymać siatkę terrorystyczną i ochronić od śmierci setki niewinnych. Nie mówię, że są to sytuacje w ogóle analogiczne do tych, o które mnie pytasz – daję tylko przykłady, dlaczego uważam że absolutnie nie można czynić czegoś złego, nawet chcąc przez to osiągnąć coś nie wiem jak dobrego. Uważam to za zasadę nienaruszalną, która chroni nas od naszych pożądań i nadużyć władzy.

Jak odnieść to teraz do Twojego pytania?

Jeśli rzeczywiście nienarodzony jest człowiekiem, to fundamentalnego prawa do życia nie można odebrać mu w żadnym wypadku – nawet gdy jest on mimowolnie sprawcą cierpienia, albo gdy jest śmiertelnie chory. Nie rozważamy w żadnym wypadku, czy można zabić dziecko, które sprawia rodzicom ogromne trudności (np. z powodu ich nagłego ubóstwa, albo jego nagłej nieuleczalnej choroby). Uważam więc również, że nie powinniśmy rozważać w ogóle zabijania nienarodzonych w żadnym wypadku.

Tak więc a propos pierwszego pytania: Nie mam prawa zabić niewinnego dziecka, nawet jeśli prognoza jego życia jest krótka. Oczywiście, nie znaczy to, że nie chciałbym umniejszać cierpienia. Myślę, że mam wręcz moralny obowiązek zrobienia wszystkiego innego, co tylko możliwe, aby zapewnić mu jak najlepsze, nawet jeśli krótkie, życie. Gdybym dowiedział się, że moje dziecko po narodzinach może żyć zaledwie parę godzin, poruszyłbym niebo i ziemię, żeby znaleźć specjalistów i hospicjum, które się nim zaopiekuje, które poda znieczulenie, które - jeśli cudem przeżyłoby dłużej - wskazałoby dalsze działania. Ale nie postanowiłbym go zabić przed narodzinami, żeby zaoszczędzić mu cierpienia. I nie uważam, że powinienem mieć takie prawo.

(Dodałbym jeszcze, że tuż po prawie do życia, uważam że absolutnie każdy ma prawo do miłości. Nie można wymusić na innych, by kogoś kochali, ale nie można odmawiać komuś szansy, by był pokochany. To dużo mniej konkretny argument, ale i tak przytaczam go dla porządku)

Drugi przykład jest pod pewnymi względami jeszcze trudniejszy. Gwałt i to na dziecku jest tak potwornym czynem, że nawet brakuje mi słów, by o nim mówić. Sprawca całej sytuacji - gwałciciel - powinien być karany jak najsurowiej. A jednak, nienarodzone dziecko wciągnięte w tę tragiczną sytuację nie miało na nią najmniejszego wpływu. Nie jest w żadnym stopniu winne cierpienia dziewczynki, która stała się jego matką. Czy ten scenariusz w jakiś sposób podważa jego nienaruszalne prawo do życia? Czy afirmacja tego prawa musi negować w jakimkolwiek stopniu niewyobrażalne cierpienie, którego doświadcza dziewczynka? Absolutnie tak nie uważam. Wciąż możemy – i absolutnie powinniśmy – zrobić wszystko co możliwe, aby zadbać o sprawiedliwość dla ofiary, aby zagwarantować jej jak najlepszą opiekę, aby zorganizować adopcję przyszłego dziecka. Wszystko co tylko możemy, co nie jest samo w sobie czynem być może gorszym niż sam gwałt – zabicie niewinnej istoty (znów, oczywiście, zależne od tego, czy nienarodzony jest człowiekiem).

Tu absolutnie kluczowe jest pytanie, czy nienarodzonego należy już traktować jako człowieka. Nie twierdzę, że paroma punktami wcześniej udowodniłem tę tezę – po prostu teraz mówię, że słuchając różnych debat i argumentów obu stron stoję na stanowisku, że człowiekiem (a więc istotą z prawami człowieka) jest się od poczęcia. Bo jeśli jest człowiekiem, to sytuacja dziewczynki w ciąży byłaby analogiczna do sytuacji matki, która postanowiła mimo wszystko urodzić dziecko poczęte w wyniku gwałtu. Jednak po roku, dwóch, gdy uwypuklają się rysy twarzy dziecka, zauważa ona że syn jest miażdżąco podobny do jej oprawcy. Widok jego twarzy, która przypomina jej twarz gwałciciela, stało się dla niej źródłem wielkiej traumy. A jednak, nie sądzę że choć przez moment sugerowalibyśmy, że ma ona przez to prawo go zabić. Bo on też jest człowiekiem i nie jest winny tej sytuacji. Trzeba więc będzie szukać innych rozwiązań i minimalizować cierpienie na wszystkie inne możliwe sposoby.

Sytuacje z prawdziwego życia są trudne, czasem nawet ekstremalne – takie jak Twoje przykłady. Oczywiście, trzeba je uwzględnić – zasad moralnych/prawnych nie buduje się w oparciu o ekstrema, ale muszą je uwzględniać. I choć oba te przykłady bardzo mnie poruszają i ciężko mi się pogodzić z tym, że czasem mają one miejsce w naszym świecie, to mimo cierpienia, jakie się z nimi wiąże, obstaję przy tym że nie mogą one być podstawą do zabicia niewinnego człowieka – nie dlatego, ze brakuje im doniosłości czy są za mało straszne (kto to kwestionuje, rzeczywiście jest chyba socjopatą), ale po prostu dlatego, że uważam że po prostu nic nie może być taką podstawą.

Kwestia, jak powinno to być rozwiązane prawnie, jest złożona i trudna. Szczerze, nie mam tu 100-procentowego stanowiska. Niektóre przypadki są dla mnie bardziej jasne – np. moje przekonanie, że zespół Downa nie powinien być przesłanką do aborcji – czyli (w moim rozumieniu) odebrania prawa do życia. Albo – z drugiej strony – jeśli zaistnieje sytuacja, że rzeczywiście tylko aborcja może ocalić życie matki – prawdopodobnie możemy się zgodzić na wyjątek. Inne scenariusze – np. sytuacja pewnych wad letalnych – nie mam do końca wyrobionej opinii [dopisek: raczej skłaniam się do zupełnego zakazu – w zgodzie z przekonaniem, że chorzy nienarodzeni to ludzie tacy jak my i przysługuje im taka sama ochrona prawna, jak nam - choć zdecydowanie wciąż pozostaje wiele do zrobienia w kwestii opieki nad takimi dziećmi i ich rodzicami]. Na pewno możemy o nich jako społeczeństwo dyskutować, ale osobiście jestem zdania, że dopóki nie uwzględnimy w dyskusji człowieczeństwa i praw nienarodzonych (rzetelności brakuje nierzadko obu „stronom” sporu, bo „prolajferzy” sami nie zawsze mają ten temat przemyślany), dyskusja ta będzie niekompletna, a przez to prawne rozwiązania wybrakowane.

Podsumowując, ująłbym swoje przekonanie w dwóch zdaniach, które gdzieś słyszałem: „Jeśli nienarodzony nie jest człowiekiem, aborcja nie wymaga żadnego usprawiedliwienia. Jeśli nienarodzony jest człowiekiem, żadne usprawiedliwienie nie wystarczy”. Bardziej przekonują mnie argumenty za tym, że nienarodzony jest człowiekiem i ma prawa człowieka stąd – nawet w ekstremalnych i tragicznych sytuacjach, które przywołujesz – aborcja będzie zła. To, jaka jest wina dokonującego aborcji to inna sprawa – w życiu nie winiłbym ani nie piętnował dziewczynki z Twojego przykładu, która chciałaby tej aborcji – bo zło czynu a wina czyniącego to nierzadko oddzielne kwestie. Założyłem jednak, że pytałaś mnie o moje stanowisko na temat sama moralności czynu. Jeśli pytałaś o coś innego, to daj znać, postaram się również (choć mam nadzieję znacznie krócej) ustosunkować.

Na koniec podrzucam parę interesujących pytań, które jakiś inny znajomy [zadał w ramach podobnej dyskusji], a które jakoś pokrywają się z pytaniami, które sam sobie zadawałem wyrabiając sobie moje stanowisko. Wydaje mi się że są ciekawe i dają do myślenia, więc może Cię zainteresują.

  1. Czy każdemu człowiekowi powinny przysługiwać pewne prawa, których źródłem jest sama biologiczna przynależność do gatunku ludzkiego?
  2. Czy prawo do pozostania przy życiu i uzyskania od innych wszelkiej pomocy do tego koniecznej powinno być jednym z nich?
  3. Czy powinny istnieć prawa nadrzędne względem prawa do życia? Jeżeli tak, to jakie?
  4. Czy moralnie dopuszczalnym jest zabicie swojego brata bliźniaka syjamskiego w imię decydowania o swoim ciele?
  5. Czy państwo powinno zapewniać swoim obywatelom ochronę ich podstawowych praw?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz