![]() |
Po lewej: Rolf Hochhuth; po prawej: Sługa Boży Pius XII |
Przeczytałem wczoraj artykuł o tym, że kilkanaście dni temu zmarł Rolf Hochhuth, autor wystawionej po raz pierwszy w 1963 roku sztuki pt. Namiestnik: Tragedia chrześcijańska. Przypuszczam, że wielu osobom ten tytuł nic nie mówi. A jednak jest to bardzo istotna sztuka, której owoce widać po dziś dzień. Była ona bowiem kulminacja wielu lat komunistycznej propagandy, skierowanej przeciwko papieżowi Piusowi XII, której efektów doświadczamy, ilekroć słyszymy na forum publicznym o "papieżu Hitlera". Ta sztuka jest doskonałym przykładem, jak niewiele trzeba, by utrwalić w świadomości masowej bezpodstawny i niesprawiedliwy mit, a jak trudno jest się go potem pozbyć.
To w sumie niebywałe - propaganda totalitarnego reżimu i zakłamany rys postaci historycznej przedstawione na deskach teatru we wschodnim Berlinie wobec odpowiednich nastrojów wystarczyła aby wizerunek papieża, który świeżo po wojnie był powszechnie uważany za wroga Hitlera i przyjaciela Żydów, tak szybko przekształcić w obraz człowieka zupełnie obojętnego na zło Holocaustu, jeśli nie wręcz sympatyzującego z inspiratora tego ludobójstwa. Jest to tym bardziej uderzające, że po zakończeniu Wojny Piusowi XII za jego postawę wobec nazizmu i czynną pomoc Żydom wobec masowych deportacji publicznie dziękowało wielu Żydów - warto wymienić choćby pierwszego prezydenta państwa Izrael Chaima Weizmanna, naczelnego rabina Izraela Izaaka Herzoga czy głównego naczelnego rabina Rzymu Eugeniego Zollę (który po wojnie nawrócił się na katolicyzm, przyjmując imię chrzcielne właśnie tego papieża). Liczne gazety żydowskie nie szczędziły też po jego śmierci wyrazów uznania i wdzięczności za jego pomoc dla narodu żydowskiego podczas II WŚ. Nawet Albert Einstein w latach powojennych bardzo ciepło wyrażał się o Kościele i Jego postawie w czasach wojny, będącym w jego odczuciu jedyną instytucją, która miała odwagę sprzeciwić się nazistom.