![]() |
fot. Ewa Bednarz |
Dzisiaj zwrócił moją uwagę jeden szczegół w tym fragmencie Ewangelii Marka, w którym jest mowa o kobiecie cierpiącej na krwotok (Mk 5,21-43).
Ewangelista pisze, że "Wiele przecierpiała od różnych lekarzy i całe swe mienie wydała, a nic jej nie pomogło, lecz miała się jeszcze gorzej." Tak więc 12 lat próbowała na wszelkie sposoby samodzielnie uporać się z problemem i dopiero gdy nie została jej dosłownie żadna inna opcja, przyszła do Boga. Czytelnik mógłby spodziewać się, jeśli nie jakiejś surowej reprymendy, to przynajmniej jakiegoś łagodnego upomnienia za tak długie poleganie na ludzkich staraniach, a nie na Bogu. A tymczasem Pan Jezus nie robił tej utrudzonej kobiecie żadnych wyrzutów, nawet nie zwrócił jej uwagi. Po prostu ją uzdrowił.
O tyle urzekł mnie ten fragment, że często z przekąsem mawia się "jak trwoga, to do Boga" i owszem, jeśli to regularny stan wiary, to rzeczywiście jest problem i należy się nad nim pochylić. Ale jeśli zaczniemy patrzeć w ten sam cyniczny, może nawet szyderczy sposób na każdą sytuację, w której ktoś w trudnościach zwraca się do Boga, być może przyzwyczaimy się nazbyt do tego podejścia i sami mimowolnie przestaniemy modlić się do Boga w naszych własnych kłopotach, myśląc, że "głupio tak interesownie" i że "nie wypada". Ja wiem, że sam tak czasem mam.
A tymczasem nie chodzi o to, czy głupio i czy wypada. Sam Bóg prosił nas, byśmy go prosili (Mt 7,7-8, Łk 18,1-8). A jeśli mam ochotę prosić go dopiero wtedy, gdy jest mi smutno i źle, to trudno. Owszem, problemem jest to, że nie prosiłem wcześniej, ale na pewno nie to, że chcę prosić teraz. No a jeśli od modlitwy prośby powstrzymuje mnie jeszcze pycha w postaci "przecież ja nie jestem jak Ci inni co modlą się tylko w potrzebie", to tym gorzej dla mnie.
Jasne, czymś chwalebnym i godnym pochwały jest przyjście do Boga na samym początku jakiejkolwiek swojej przygody, traktując dziecięcą wiarę jako pierwszy krok (choć na pewno - kolejny wniosek z tej Ewangelii - Bóg nie będzie czynił mi wyrzutów, że będę próbował działać też po ludzku, tak jak potrafimy). Ale jeśli tego nie zrobię, to muszę pamiętać, że i tak w każdej chwili mogę do Boga się zwrócić. Lepiej późno niż wcale - On się nie obrazi. Ja może wyjdę na głupka, no ale całe życie uczę się dojrzałej wiary. Nie muszę od razu być doskonały w wierze. Z braku laku, nawet wiara wzbudzona przez trwogę i brak innych opcji wystarczy, by Bóg zaczął działać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz