![]() |
Fresk w Kaplicy na Polu Pasterzy, Betlejem |
Chyba jedną rzecz powinienem zaznaczyć na samym początku tego bloga - naprawdę nie czuję się duchowo pewnie w tym momencie życia. Czuję się przytłoczony swoimi grzechami, lenistwem, gnuśnością. Chciałbym żyć dużo lepiej, niż na co dzień potrafię. Najtrudniejsze jednak w tym wszystkim jest to, że mam poczucie, że miało być inaczej. Był taki moment, kiedy Bóg dogłębnie przemienił moją duszę i pozwolił mi doświadczyć w wyjątkowy sposób, jak bardzo mnie kocha.
Było to około dwóch lat temu, po długich miesiącach intelektualnych poszukiwań, w których trakcie zacząłem kompletnie tracić wiarę. W momencie, gdy naprawdę byłem już przekonany, że nic nie może mnie na powrót przekonać do wiary, za sprawą kilku niezwykłych zbiegów okoliczności zacząłem znajdywać jedna po drugiej odpowiedzi na od dawna nurtujące mnie pytania. Po miesiącach, w których wiara chrześcijańska wydawała mi się wręcz absurdalna, przyszedł czas, gdy z zaskoczeniem odkryłem jej zaskakującą fundamentalną spójność. Równolegle obudziło się we mnie wyraźne jak nigdy wcześniej poczucie Bożej obecności i zrozumiałem na nowo Jego potężną obietnicę złożoną w Starym i Nowym Testamencie, że On nigdy nas nie opuszcza i nigdy nie przestaje nas słuchać. Wtedy zrozumiałem, umysłem i sercem, że jeśli zawierzę Mu swoje życie, to naprawdę On będzie mnie prowadził ku dobru. To było dla mnie wtedy jasne jak Słońce i pociągnęło za sobą szereg naprawdę odważnych decyzji (o których może innym razem).
Naprawdę chciałem wtedy odwdzięczyć się Bogu całym sobą i miałem nieodparte przeświadczenie, poparte przecież Pismem i wiarą katolicką, że jeśli tylko Mu zaufam i zawierzę Mu wszystko, to On przemieni moje życie.