![]() |
Piotr Stachiewicz, "Ursus ocala Ligię", ok. 1902 |
Mam głębokie przekonanie, że nie ma książek bardziej wartościowych od tych, które rzetelnie mierzą się z fundamentalnymi pytaniami filozofii i teologii. Mimo to nie sądzę, że wielu z nas byłoby w stanie poświęcić się wyłącznej lekturze opasłych tomisk poświęconych tym dwóm dziedzinom. Każdy czuje potrzebę sięgnięcia do innych lektur - jeśli nie dla chwili oddechu i rozrywki, to przynajmniej po to, by móc przyjrzeć się jak o ważnych dla człowieka sprawach piszą nie filozofowie, ale artyści. Nie będę tu ściemniał - mnie raczej ten pierwszy powód jakiś czas temu skłonił do powrotu do regularnego czytania książek innych niż apologetycznych (na które dość długo miałem fazę). Niemniej jednak jakaś domieszka drugiego powodu również zaistniała, skoro zacząłem po pewnym czasie sięgać nie tylko po kryminały, ale również po tak zwane "klasyki literatury". Nigdy wcześniej specjalnie mnie do nich nie ciągnęło, ale wydaje mi się, że kiedy człowiek zacznie się interesować filozofią, nawet na bardzo podstawowym poziomie, zaczyna go równolegle fascynować rozwój ludzkiej myśli i kultury na przestrzeni wieków, a więc również i literatury. Dodatkową motywację, bardziej osobistą, dał mi mój dziadek, który podczas jednej z mojej wizyt w domu zaczął mnie zachęcać do pożyczania książek z jego osobistej biblioteczki i ewidentnie sprawiało mu radość, gdy z propozycji korzystałem. W ten sposób któregoś razu trafiło w moje ręce Quo Vadis. Nie wiem, co oprócz rozpoznawalnego tytułu skłoniło mnie do wzięcia tej właśnie powieści. Miałem tę książkę jako lekturę w liceum, ale najwidoczniej wtedy zupełnie nie poczułem weny do jej przeczytania. Być może po gimnazjalnej lekturze "Krzyżaków" nie miałem najlepszej opinii o literackim kunszcie Sienkiewicza, dlatego też nie spodziewałem się nic fenomenalnego i do niedawna Quo Vadis leżało gdzieś na szarym końcu mojej listy czytelniczej.